Fragment artykułu Waldemara Łysiaka z tygodnika DoRzeczy:
" gdyby polskie media jedną tysięczną tej empatii, tej pamięci, tego współczucia, tego hołdu, jaki poświęcały krwi przelanej na Majdanie w lutym bieżącego roku (kilkudziesięciu zastrzelonych) — moje pretensje byłyby mniejsze – pisze na łamach „Do Rzeczy” Waldemar Łysiak. I dodaje, że od pretensji często było blisko do gniewu, kiedy czytał ewidentne kłamstwa (zmyślenia i przemilczenia) lub teksty takie jak artykuł socjologa Michała Łuczewskiego usprawiedliwiający ludobójstwo wołyńskie po rymkiewiczowsku, tłumacząc, że to był konieczny „mord założycielski”, dla założenia/scementowania Ukrainy. Zabić sto kilkadziesiąt tysięcy ludzi nie jest łatwo, nawet gdy się po prostu do nich strzela lub kłuje czy tnie (…), a już zamęczyć okrutnie, dawkując śmierć powolną, jest bardzo trudno. Ukraińcy wybrali jednak męczarnie – palenie, patroszenie, przybijanie bretnalami do płotów i stodół, rozpiłowywanie, siekanie, kawałkowanie, etc. – wszystko to oczywiście żywcem i bez dyskryminowania kogokolwiek (….) Dzisiaj te bestie – ci herszci eksterminacji – mają w ukraińskich miastach pomniki, u stóp których kwiaty są składane nie tylko przez tłumy Ukraińców, lecz i przez niektórych Lachów, co się mienią „mężami stanu” III RP – pisze w „Do Rzeczy” Łysiak. Pełny tekst – w najnowszym wydaniu tygodnika już w poniedziałek."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz